Risen to gra stworzona przez studio Piranha Bytes (studio, które tworzyło serię Gothic) i widać to niemal na każdym kroku. Nie żeby było w tym coś złego, pewne rozwiązania z Gothica nadal warto naśladować. Ponownie mamy bezimiennego bohatera, który jest rozbitkiem na wulkanicznej wyspie. Do wyboru dwie frakcje – albo ludzie Dona, albo Inkwizycja. Trzeciej frakcji się nie dopatrzyłem, jeśli jest, poprawcie mnie w komentarzach. Na wyspie znajduje się pełno potworów oraz przedmiotów, które możemy zbierać by później je sprzedać lub wymienić na coś lepszego. Fani Gothica od razu poczują się jak w domu. Grafika, umiejętności czy przedmioty są takie same lub podobne jak w serii Gothic. Nawet uczenie się jest takie same, czyli oparte na punktach nauki, które zdobywamy za pomocą punktów doświadczenia, które to zdobywamy wypełniając powierzone nam zadania oraz zabijając wrogów. Dźwięki niektórych potworów są czasem identyczne jak w Gothicu.
Od razu zaznaczam – dla mnie to nie jest wada gry. Raczej atut, ponieważ dobrze czuć stary dobry klimat. W grze natomiast czasami nieco się nudziłem. Przemierzanie wyspy jest fascynujące, ale zanim zdobędzie się kamienie teleportujące minie nieco czasu. Nienawidzę natomiast osobiście chodzić po grobowcach i ruinach. Zgodzę się, że budują klimat, ale dlaczego chodzenie po nich musi zabierać 50% czasu gry? Przynajmniej ja miałem takie odczucie, że bardzo dużo chodzi się po grobowcach czy świątyniach niż po zewnętrznym świecie, który ekipie z Piranha Bytes naprawdę się udał. Świat gry jest piękny. Wiele roślinności i zróżnicowany teren sprawił, że przykuwałem do niego wzrok.
Linia fabularna osobiście mnie zbytnio nie wciągnęła i nie zaskoczyła. Dużo ciekawsze moim zdaniem były zadania poboczne, których na szczęście trochę było. Jeśli miałbym grę podsumować to w kilku słowach: miła, przyjemna, jednak niedługa i zbyt „świątynna czy grobowcowa”. Gra jest interesująca ale jednocześnie zbyt często się nudziłem. Osobiście jednak polecam każdemu fanowi cRPG, szczególnie fanom Gothica, bowiem to co mi się nie podobało nie znaczy przecież, że nie spodoba się innym 😉