Osoby, które znają mnie dłużej mogą być trochę bardziej zdziwione, bowiem w ich oczach zawsze byłem „gościem od komputerów”. To prawda, od wielu lat zajmuje się programowaniem, głównie w języku PHP, ale liznąłem też Javę (dla Androida) czy C#. Nigdy specjalnie nie obnosiłem się z tym, że chcę robić coś zgoła odmiennego. Dlaczego? Po prostu zawsze uważałem, że nie będzie mnie na to stać.
Pewnego dnia byłem na pikniku sportowym. Wtedy nad naszymi głowami przelatywał co jakiś czas prywatny samolot (przez media nazywany awionetką). Rozmarzyłem się. Wtedy Kuba (pozdrawiam Cię serdecznie :)) powiedział, że w sumie szybowce nie są takie drogie, jakieś 3000 zł. I nagle mnie oświeciło – serio? Sądziłem, że jakieś 10-20tys. I tak żyłem w tym przekonaniu, zamiast po prostu wejść na stronę jakiegoś aeroklubu i sprawdzić. Oczywiście Kuba miał rację. I od tego momentu zacząłem myśleć, by w końcu coś ruszyć w tym temacie, tym bardziej, że życie mam jako tako ustabilizowane.
Umówiłem się na 2 loty zapoznawcze szybowcem w lokalnym aeroklubie. Film z tego drugiego lotu możecie zobaczyć poniżej. Byłem zachwycony. Podjąłem decyzję – chcę latać! Żeby jednak nie cieszyć się za wcześnie wybrałem się na badania lekarskie by mieć pewność, że jestem w ogóle do tego zdolny. Udało się, przeszedłem badania. W takim razie pozostało już czekać niespełna rok, aż szkolenie szybowcowe się rozpocznie.
No i zaczęło się, nadszedł ten moment, w którym rozpocząłem szkolenie szybowcowe, tzw. „podstawówkę”. Musiałem zarezerwować 2 tygodnie urlopu, ponieważ takie szkolenie trwa codziennie od rana do wieczora (o ile sprzyja pogoda). Do zrobienia w podstawówce jest około 60 lotów. Wykonałem ponad 30 lotów szybowcem po czym doszedłem do wniosku, że chyba tracę tutaj czas. Latanie na szybowcach jest piękne, ale trzeba poświęcić na to naprawdę dużo czasu by dojść do licencji SPL, czasu, którego zwyczajnie nie mam. Urlop ma tylko 2 tygodnie, a do licencji trochę tych godzin trzeba jednak wylatać. Co innego, gdybym był młodszy i miał do dyspozycji całe wakacje.
Zaletą i jednocześnie wadą szybownictwa jest to, że jest to sport społecznościowy. Czyli potrzebujecie pomocy żeby wystartować. Ktoś musi trzymać skrzydło, ktoś siedzieć w wyciągarce, ktoś jeździć z linami, ktoś musi kontrolować starty. A to oznacza, że trzeba się dopasować czasowo. Co innego w licencji samolotowej (PPL(A)), gdzie wystarczy tylko dogadać się z instruktorem, bo silnik załatwi resztę.
Dlatego postanowiłem przerwać szkolenie szybowcowe, odzyskać część kwoty i przeznaczyć ją na szkolenie samolotowe.
To całkiem inna bajka. W szybowcu bardzo dużo pracuje się nogami (poza drążkiem są jeszcze pedały do kontrolowania steru kierunku). W samolocie te ruchy są bardzo delikatne, w szybowcu wyraźnie większe. W szybowcu cały czas pilnuje się prędkości i wysokości (w samolocie też, ale w szybowcu „bardziej”), często wprowadza się korekty do kierunku lotu. Zdecydowanie mocniej też czuć podmuchy wiatru (w końcu szybowiec unosi się wykorzystując właśnie prądy wstępujące). W samolocie ciąg silnika pomoże Wam w utrzymaniu kierunku. Jeśli ktoś z Was myśli szybowcach lub samolocie, polecam umówić się na lot zapoznawczy zanim podejmiecie jakieś decyzje. Poniżej moja komplikacja z ujęć ze szkolenia PPL.
I tak i nie. Droga do licencji pilota liniowego (ATPL) jest kosztowna i długa. Natomiast podstawową licencję turystyczną (PPL(A) właśnie) można zrobić w miarę szybko. Trzeba jednak dysponować pieniędzmi i czasem. O ile czasowo idzie to sobie jakoś zorganizować, w moim przypadku największym problemem są pieniądze. Ktoś może powiedzieć – „stary jesteś programistą, śpisz na kasie”. No właśnie nie. W moim mieście te zarobki wcale nie są tak duże jak to lubią prezentować portale branżowe. Jak dołożysz do tego kredyt na mieszkanie i ogólnie życie, to się okazuje, że wcale tak różowo nie jest. Ale oczywiście głodem też nie przymieram.
Jak zatem się realizuję? Kwestia wyrzeczeń. Samochód często kosztuje więcej niż taki kurs (kurs PPL kosztuje średnio jakieś 25 tys zł). Także jeżdżę starym autem, nie jeżdżę na jakieś wakacje, rezygnuję z wielu innych przyjemności, żeby tylko dozbierać na kolejną godzinę lotu. Na szczęście mój aeroklub pozwala płacić po trochu, na raty. Dlatego mogę jakoś to ogarnąć. No i założyłem Patronite i liczę, że ktoś mi dorzuci 🙂
Czy żałuję, że zacząłem od szybownictwa? Absolutne nie. Nauka latania bez silnika to wiedza bardzo ważna i w żadnym samolocie nie doświadczycie tego co na szybowcu. Latanie na szybowcu to prawdziwego sztuka. Możliwe, że jeszcze kiedyś do szybowców wrócę. Obecnie jednak skupiam się już głównie na samolotach, gdyż kiedyś chciałbym pójść w stronę linii lotniczej i całkowicie zmienić swoje życie. Trzymajcie kciuki!