W ogromnym skrócie: nadal uważam trylogię Ezio (czyli Assassin’s Creed II wraz z samodzielnymi dodatkami do niej, czyli , Assassin’s Creed: Brotherhood oraz Assassin’s Creed Revelations) za najlepsze części serii Assassin’s Creed. Ezio był postacią bardzo charyzmatyczną i często miał bardzo trafne i zabawne komentarze. Trzecią część gry uważam, za grę dobrą, jednak główny bohater jest taki nijaki, natomiast jedynka mimo ciekawych czasów, jest moim zdaniem zdecydowanie za słaba. Dlaczego? O tym później.
W Assassin’s Creed 3 wcielamy się w Indianina, którego przeznaczenie zaprowadziło na ścieżkę zabójcy. Często biegamy po lesie, jeździmy konno oraz zwiedzamy przede wszystkim Boston. Podobnie jak w dwójce, misje oparte są często o autentyczne wydarzenia. Zatopimy także trochę statków podczas bitw morskich. Gra jest zrobiona naprawdę przyzwoicie, mimo wszystko główny bohater do pięt nie dorasta charyzmatycznemu Ezio. Co mnie najbardziej boli w AC3? Postawa UbiSoftu (złośliwi piszą Ubi$oft). Otóż, do gry został wydany dodatek w postaci DLC, który dodaje parę ładnych godzin zabawy, a opowiada w skrócie o tym, co by było, gdyby Jerzy Waszyngton został tyranem. Problem z tym DLC jest taki, że został… podzielony na kilka mniejszych DLC. Po co wydawać od razu cały dodatek, jak można wyciągnąć kasę od klientów kilka razy, prawda? No właśnie… moim zdaniem jest to podejście nieetyczne ze strony wydawcy. UbiSoft zadbał jednak o możliwość wykupienia tak zwanego Season Pass’a, czyli specjalnego kodu, który pozwoli pobrać cały pakiet dodatków w dużo niższej cenie, niż gdyby kupować je oddzielnie. Ok, jest to jakieś rozwiązanie, jednak nie każdy gracz, chce mieć dostęp do wszystkich dodatków i za to płacić, no i wtedy pojawia się problem czy kupować oddzielnie, czy jednak zmuszać się do Season Pass’a.
Osobiście kupiłem grę później, i ten Season Pass był już jako gratis do gry :P. Jednak gdyby oceniać samą grę, dałbym 8/10.
W Assassin’s Creed 1 głównym bohaterem jest sam Altair, niezwykle zdolny zabójca, który zabija Templariuszy w różnych starożytnych miastach jak np. Damaszek czy Jerozolima. Trzeba przyznać, że miasta oddano z należytą starannością. To, co tę grę „zabija” jest jej monotonia. Przed każdym zadaniem trzeba odwiedzić biuro Asasynów w danym mieście, następnie zebrać informacje o celu od różnych osób w mieście wykonując przy okazji minimisje dla nich, a dopiero potem zabieramy się za swój cel. Nawet jest to logiczne. Problemem jest to, że te minimisje są niemal za każdym razem takie same, czyli np. kradzież kieszonkowa czy eskorta jakiejś postaci. Okropnie razi także polski dubbing. O ile głosy głównych bohaterów jakoś ujdą, to można się naprawdę wkurzyć, jak po raz setny słyszy się kiepsko nagrany tekst w stylu „dokąd on się tak spieszy?” w momencie, gdy gracz zaczyna biec.
Moja subiektywna ocena dla jedynki to 5/10.
To tyle, życzę miłego dnia 🙂